Polska Info
Kompendium wiedzy o Polsce
© Michael Hardenfelt, luty 2014
Wprowadzenie
–
charakter narodowy Polaków
Pojęcie charakteru narodowego Polaków to skomplikowana kwestia, a próba jego
omówienia może zostać odebrana jako bezczelność, bo jak opisać mieszkańców
kraju tak demograficznie różnorodnego jak Polska? Niewyobrażalnie dużo
Polaków mieszka w małych wsiach, mniejsza część w dużych miastach. Sposób
dorastania tych ludzi różni się zatem od siebie, a doświadczeń wielu pokoleń
nie da się porównać. Niemniej jednak przeważająca większość Polaków zapewne
zadeklarowałaby, że bycie Polakiem jest równoznaczne z posiadaniem
oczywistych cech wspólnych. Być może faktycznie tak jest, ale nie mam
przekonania, że wszyscy obywatele Polski dobrze się rozumieją, kiedy mówią o
byciu Polakiem.
Przepaść pokoleniowa jest ogromna, dodatkowo nie ma sensu mówić o zaledwie
jednej przepaści pokoleniowej, ponieważ w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat
miało miejsce mnóstwo epokowych wydarzeń. W rzeczywistości nowe pokolenie
pojawia się co 5-6 lat, każde z własnymi wartościami i innym podejściem do
życia.
Kiedy w 1997 r. założyłem wytwórnię ceramiki niedaleko Wrocławia, zacząłem
pilnie potrzebować 8-10 pracowników do produkcji. Pracowaliśmy na zamkniętej
fermie kurzej położonej we wsi, w której znajdowało się zaledwie 7-8 domów.
Martwiłem się trochę problemem związanym ze znalezieniem załogi i byłem
przygotowany na przewożenie pracowników busem z pobliskiego miasteczka.
Brygadzista stwierdził jednak, że z załogą nie powinno być problemów.
„Chcesz kobiety czy mężczyzn?”, zapytał. Była to moja pierwsza lekcja
podziału na płcie w polskim społeczeństwie.
Okazało się, że rekrutacja odbyła się podczas niedzielnej mszy. Wszyscy
mieszkańcy w okolicy mieli kawałek ziemi, a w kościele spotykali się i
wymieniali wiadomości. Potem moja księgowa zadbała o to, żeby umowy były jak
najbardziej korzystne w stosunku do sytuacji osobistej każdej z osób, które
np. pobierały świadczenia z ZUS-u, przeważnie renty.
W małych społecznościach chodzi się do kościoła, to nie podlega dyskusji.
Ludzie są także bezdyskusyjnie wierzący. Ale po wizycie w kościele oraz
obowiązkowych modlitwach aktywną wiarę pozostawia się nielicznym pobożnym
kobietom. Z drugiej strony trzeba zdać sobie sprawę, że w małych
miasteczkach kontrola społeczna jest bardzo silna.
Moje pierwsze doświadczenia z polskim społeczeństwem dostarczyły mi w sumie
solidnego pierwszego wrażenia, które uległo jedynie niewielkiej zmianie z
biegiem lat.
Rodzina dwupokoleniowa jest podstawą polskiego społeczeństwa, lecz często
powiększa się ona o jedno pokolenie.
Wobec nieobecności efektywnego państwa socjalnego członkowie rodziny wspierają się
wzajemnie; dla niektórych nieustanna pomoc innych członków rodziny stanowi
cel życia sam w sobie, inni uważają obowiązki rodzinne za przekleństwo, od
którego nie da się wymigać. Mimo że nastawienie powoli się zmienia, zarówno
u seniorów, jak i ich dorosłych dzieci, tylko nieliczni potrafią wysłać
rodziców do domu spokojnej starości. W konsekwencji, kiedy ojciec bądź matka
stają się tak słabi, że nie radzą sobie sami, jedno z dzieci często zaprasza
tę osobę do swojej rodziny, co skutkuje zamieszkiwaniem rodziny
trzypokoleniowej pod jednym dachem.
Dziadkowie zajmują się wnukami, tak jak Pan Bóg przykazał, a w tym czasie
rodzice mogą chodzić do pracy i zarabiać na utrzymanie rodziny. Większość
dziadków przyjmuje swój los z godnością, ale coraz częściej zdarza się, że
zdrowi, pełni energii dziadkowie podejmują decyzję o korzystaniu z życia, na
przykład niektórzy zaczynają podróżować do dalekich zakątków świata.
Kiedy pojawiają się większe wydatki na dzieci, często cała rodzina
uczestniczy w zbiórce pieniędzy. Ponieważ starsze pokolenie przywykło do
życia, w którym musiało radzić sobie za pomocą niewyobrażalnie skromnych
środków finansowych, teraz to właśnie oni są często w stanie ofiarować
niemałe dary dzięki swoim rentom. Bardzo często można zaobserwować, że
babcia bezustannie spłaca umowę kredytową za coś, co kupiła dla jednego z
wnuczków.
Kiedy dzieci dorastają do takiego wieku, w jakim trzeba posłać je na
uniwersytet, ciężar w dalszym ciągu pada na rodziców, którzy w miarę
możliwości finansują koszty utrzymania potomków przez cały okres studiów.
Uniwersytety państwowe są bezpłatne, ale trudno się tam dostać, w
konsekwencji czego często trzeba także płacić czesne za naukę w prywatnej
uczelni. Oczywiście istnieją stypendia, ale rzadko wystarczają one na życie,
poza tym obejmują one zaledwie najlepsze 15-20% studentów. Droga do tytułu
magistra może zatem okazać się dla rodziców kosztowna. Studiujące dzieci
zwykle mieszkają z rodzicami do końca studiów, o ile miejsce zamieszkania
znajduje się blisko uniwersytetu. Często pobyt w domu przedłuża się do
czasu, kiedy „dziecko” znajdzie stałe zatrudnienie, co może potrwać kilka
lat od ukończenia studiów.
Rozpieszczani są zwłaszcza synowie; nawet mieszkając daleko od domu
rodzinnego, często wracają do mamy z plecakiem pełnym brudnych ubrań.
Jednakże zarówno synowie, jak i córki bardzo często wracają z pobytu u
rodziców na uczelnię ze słoikiem kiszonych ogórków, dżemu, ciastem domowej
roboty oraz żywnością na co najmniej kilka dni.
Według ogólnej zasady rodzina jest podstawową opieką socjalną. Rzeczywiście
przepisy nakazują obowiązek pomocy członkom rodziny (w tym rodzeństwu),
jeżeli ci nie są w stanie radzić sobie sami. Jednak rzadko się zdarza, że
ktoś wspomina o przepisach – mimo że być może wpadnie w złość w sytuacji, w
której trzeba zapłacić większą kwotę z powodu powstałej potrzeby u członka
rodziny, większość osób poniesie wydatek. Jest to głęboko zakorzenione w
polskiej mentalności, być może dlatego, iż większość zdaje sobie sprawę, że
może kiedyś sami będą potrzebowali pomocy.
Wzajemna pomoc finansowa oraz świadczenia naturalne w postaci żywności oraz
prania powodują większą kontrolę społeczną niż w krajach
północnoeuropejskich, młodzi także są dłużej uważani są dzieci, niż dzieje
się to na Zachodzie. Nawet osoba mająca dwadzieścia kilka lat uznaje, że
należy poradzić się rodziców w kwestiach większej wagi, na przykład
dotyczących długotrwałych podróży, studiów bądź pracy. Zwłaszcza w
mniejszych miastach w szukaniu pracy dla młodych biorą udział wszyscy
członkowie rodziny. Angażują oni swoje kontakty, żeby tylko znaleźć młodym
dobrą posadę.
Nierzadko młodzi buntują się przeciwko rodzinnej kontroli. Studia w mieście,
daleko od rodzinnego domu, są czasami jedyną możliwością, aby umknąć przed
ingerencją rodziny we własne życie; najlepiej jest, jeżeli obok studiów uda
się znaleźć dobrze płatną pracę. Relacje między członkami rodziny oraz
kontrola społeczna prawdopodobnie powodują, że ludzie w trochę mniejszym
stopniu są indywidualistami niż na Zachodzie, jednak wśród młodszych pokoleń
coraz częściej używa się takich pojęć jak niezależność i indywidualizm w
kontekście pozytywnym.
Historia odgrywa istotną rolę w życiu codziennym, bo każdy Polak został
wychowany w duchu przeszłości. W szkołach dzieci obowiązkowo czytają liczne
romantyczne powieści z XIX wieku, a w domu cała rodzina ogląda wielkie,
bohaterskie filmy pokazujące, jak Polacy poświęcają się, żeby zachować
rodzinę w całości, pomimo że małżonkowie się nienawidzą. Drugim częstym
wątkiem jest walka za ojczyznę, beznadziejna, lecz honorowa, przeciwko obcym
bądź niemoralnym władzom. Do tego należy dodać ogromną liczbę pomników i
powieści poświęconych walce z nazistami i bolszewikami (czyli Niemcami i
Rosjanami) podczas drugiej wojny światowej lub walce o uwolnienie od
komunistycznych represji po wojnie. Cała ta opowieść zawiera zaledwie dwa
zwycięstwa: Cud nad Wisłą w 1920 r., kiedy polska armia pokonała Armię
Czerwoną, gdy atakowała ona Warszawę, oraz pokojową zmianę systemu w 1989 r.
W ten sposób historia przekształciła się w opowieść o cierpieniach,
utrwalaną za pomocą filmów, literatury, pomników, artykułów w gazetach i
czasopismach oraz wypowiedzi polityków. Obraz tego jest tak zakorzeniony w
mentalności, że kiedy w Polsce wydarza się nieszczęśliwy wypadek, jest to
odbierane jako kontynuacja przeznaczenia i obowiązek cierpienia, z którym
Polakom wypada żyć. Kiedy rzeka wyleje – tak jak rzeki czynią od czasu do
czasu – nie uważa się, że przyczyną tego jest budownictwo na terenach
zagrożonych powodzią, tylko że Polska jest odwiecznie skazana na cierpienie
i ofiarę. Takie rozumowanie jest piękne i zgodne z wartościami katolickimi.
Długo pamięta się o niesprawiedliwościach, a młodszym pokoleniom trzeba
przypominać, jak Szwedzi w XVII wieku roku rabowali polskie dzieła sztuki i
wywozili je do Szwecji. Gdyby ktoś miał czelność wątpić w taką interpretację
albo, co gorsza, być wobec niej obojętny, jest się wtedy atakowanym za brak
poszanowania dla historii narodowej. Takie osoby uważane są za zniszczone
moralnie przez deprawujący styl życia zainspirowany przez Zachód oraz
materializm.
Zajmując się tematem, który jest bliższy obecnej epoce, dużo ludzi uważa, że
Polska powinna mieć uprzywilejowaną pozycję jako swego rodzaju odszkodowanie
z powodu przyjęcia przez Zachód ustaleń jałtańskich, które podzieliły Europę
na radziecką oraz zachodnią (angielsko-amerykańską) sferę interesów,
skazując Polskę na stopniowe podupadanie przez całe pokolenia. Ten argument
był skutecznie wysuwany przez noblistę i byłego prezydenta Lecha Wałęsę na
arenie międzynarodowej w okresie tuż po zmianie systemu. Jestem pełen
szacunku dla sposobu prowadzenia negocjacji przez Wałęsę, lecz dla wielu
Polaków ustalenia jałtańskie idą w parze z ogólną niesprawiedliwością
historyczną wobec narodu polskiego.
W tym dziale na pewno trochę przesadziłem, bo oczywiście nie wszyscy Polacy
są tacy zamknięci w sobie i skupieni na własnym narodzie w kwestii poglądów
historycznych. Pojęcie cierpienia jest jednak skutecznie wykorzystywane
politycznie przez tych, którym jest to potrzebne do własnych politycznych
celów. Przykładem jest sytuacja, w której były premier Jarosław Kaczyński w
2007 r. domagał się więcej głosów dla Polski w Radzie UE, bo – jak
stwierdził – decydując o wadze głosów Polski w Radzie Ministrów, należy
wliczyć tych Polaków, którzy umarli podczas drugiej wojny światowej.
Niemało młodych ludzi (a także starszych) ma dość tej odwiecznej roli
ofiary. Studenci oraz ambitni młodzi ludzie na rynku pracy nie postrzegają
siebie w taki sposób i starają się przedstawiać inną interpretację wydarzeń
historycznych albo po prostu ignorują ten temat i przestają z nim
interesować.
Mimo że religia została przeze mnie opisana w innym rozdziale, należy tu
dodać kilka spostrzeżeń. Religia jest w Polsce obecna wszędzie. Jako
manifestacja niezależności i wartości narodowych w stosunku do obcych władz
niewątpliwie odgrywa istotną rolę od wieków. Moim zdaniem, nie należy
uznawać religijności Polaków za przejaw przesadnej duchowności narodu, lecz
raczej za tradycyjne opowiadanie się za polskimi wartościami. W gazetach
można codziennie przeczytać, jakie zdanie na dany temat ma Kościół katolicki
bądź jakiś biskup, a telewizyjne wiadomości kilka razy w tygodniu informują
o aktualnych działaniach papieża.
Często mówi się o Polsce A (zachód) i Polsce B (wschód). Jest to podział, w
którym Polska A zbiera owoce rozwoju politycznego i ekonomicznego, podczas
gdy Polska B pogrąża się w bezrobociu, stagnacji oraz użalaniu się nad sobą.
Takie stereotypowe rozumowanie nie jest jednak zupełnie bezpodstawne, o czym
łatwo można się przekonać, podróżując z zachodu na wschód kraju.
Istnieje cały szereg historycznych przyczyn tego podziału. Do 1917 r. Polska
znajdowała się pod zaborem pruskim, rosyjskim i austriackim. Być może
trafniej byłoby mówić o Polsce A, B, i C, ponieważ do dnia dzisiejszego
odczuwa się różnice pod względem kultury i wartości między tymi trzema
regionami. Najbardziej uprzemysłowione były ziemie zaboru pruskiego, gdzie
znajdowało się kilka centrów przemysłowych z bliskimi kontaktami z
niemieckimi centrami kultury. Zabór austriacki obciążała bieda, lecz lud – w
szczególności elita intelektualna – miał więcej wolności w zakresie
kultywowania i podkreślania swej polskości niż w innych zaborach. Polska
rosyjska leżała na zachodnich peryferiach Imperium Rosyjskiego i nie
korzystała ze szczególnej opieki zaborcy, jeżeli chodzi o rozwój
gospodarczy. Dla władz w Rosji ważne było, by Polacy nie czynili zbyt dużo
hałasu, a dalekosiężny cel strategiczny stanowiła rusyfikacja kraju poprzez
odpowiednią edukację, kościół oraz narzucenie rosyjskich wzorców kulturowych
w różnych dziedzinach życia.
Niezależne państwo polskie w okresie międzywojennym w ciągu swojego trochę
ponad 20-letniego istnienia nie zdążyło wymazać różnic regionalnych, które
obejmowały m.in. przepisy prawne, szerokość szyn kolejowych, system
monetarny oraz zwyczaje. W okresie od zakończenia drugiej wojny światowej do
1989 r. kwestia odmienności regionów przyciągała jedynie znikomą uwagę
polityczną, z nielicznymi wyjątkami utrzymano zatem status quo. Dziś można
dostrzec, jak stara austriacka część Polski jest bardziej zakorzeniona w
tradycyjnych wartościach konserwatywnych, podczas gdy wschodnie województwa,
zarówno z punktu widzenia gospodarczego, jak i kulturowego, pozostają nieco
w tyle. Na zachodzie występuje natomiast znacznie bardziej przychylna
atmosfera wobec kapitalizmu oraz związanej z nim konsumpcji.
Na regiony można także patrzeć jak na wyznaczniki własnej tożsamości w
odniesieniu do innych regionów. Jako stolica i największe miasto Polski,
Warszawa stanowi centrum, do którego wielu Polaków ma sceptyczny bądź wręcz
niechętny stosunek. W dużej mierze stolicę zamieszkują nowo przybyli
mieszkańcy z różnych zakątków Polski. Często trwa to kilka lat, zanim się tu
zadomowią, bowiem co weekend (albo co drugi) wracają do rodziców bądź
życiowego partnera. Tutaj opowiadają, jak w Warszawie zawsze się spieszą, że
atmosfera jest nerwowa i napięta oraz że Warszawa pozbawiona jest
jakiegokolwiek uroku. Nie zadają sobie bowiem trudu, żeby dowiedzieć się,
jakie to miasto jest naprawdę.
Niechęć do Warszawy czuje się wszędzie, ale prawdopodobnie nie jest ona
silniejsza niż w innych większych i mniejszych krajach, gdzie mieszkańców
stolicy uznaje się za odmienny gatunek. Ze szczególną wrogością w stosunku
do Warszawy można się spotkać w Krakowie, którego mieszkańcy uważają, że
reprezentują wyższy poziom kulturalny niż warszawiacy. Zawsze przypominają
samym sobie i obcym, że Kraków jest dawną (i w sumie prawdziwą) stolicą
Polski i równocześnie sprawia im widoczną radość, kiedy mogą znieważyć
język, zachowanie i styl życia stolicy. Krakowiacy głęboko wierzą w to, że
istnieje jakaś rywalizacja między Warszawą i Krakowem i że wszyscy
warszawiacy gardzą Krakowem tak samo, jak oni gardzą Warszawą. Jednak sprawy
mają się nieco inaczej: mieszkańcy Warszawy patrzą na Kraków z przyjaźnią i
szacunkiem dla jego roli historycznej, chociaż uważają go za nic więcej niż
kolejne prowincjonalne miasto.
Oprócz podziału na Polskę A, B i C zauważalna jest różnica w mentalności
między mieszkańcami wsi a mieszkańcami dużych miast, w szczególności
oczywiście Warszawy. Tak jak wspomniałem wcześniej, dynamika zmian
społecznych była ogromna przez ostatnie kilka lat, lecz i rozwój skupił się
głównie wokół miast, pomimo że obszary rolnicze także korzystają z
członkostwa w Unii od 2004 r. W Polsce żyje 38 milionów ludzi (dane z 2011
r.), wśród nich 15 milionów mieszka na terenach wiejskich, a zaledwie 11
milionów w miastach liczących ponad 100 000 mieszkańców. Dynamiczny rozwój
często omijał mniejsze miasta, które utraciły mnóstwo miejsc pracy w
przemyśle, ale nie potrafiły przyciągnąć nowych inwestycji. Z tego powodu
powstał cały szereg miast satelickich, których mieszkańcy niekiedy podróżują
ponad 100 kilometrów drogami krajowymi bądź powolnymi pociągami, żeby
dotrzeć do miejsca pracy w dużym mieście. Inni wybierają życie na granicy
egzystencji, chwytając się przypadkowej, dorywczej pracy. Różnica w
dochodach między miastem a wsią jest czasami nawet bardzo duża. Podczas gdy
mieszkańcy miast stają się coraz bardziej europejscy, wybierając podróże,
zachodni styl życia, to ludzie z małych miasteczek i ze wsi nieraz trwale
użalają się nad sobą, pielęgnując negatywny obraz rozwoju polskiego
społeczeństwa. Wśród mieszkańców obszarów położonych poza dużymi miastami
główny nacisk kładzie się na tradycyjne wartości, takie jak kościół,
rodzina, zwyczaje czy pieczenie ciast. Ale część społeczeństwa mieszkającego
na wsi także się rozwija – sieć dróg jest coraz lepsza, więcej młodych
wybiera się do miast, żeby studiować, komunalna kanalizacja z pieniędzy UE
zastępuje szamba i pompy domowe, a mikroskopijne gospodarstwa dołączane są
do większych gospodarstw rolnych, kierowanych przez młodych rolników według
biznesplanów i przy wsparciu dotacji unijnych.
Język omawiany jest w oddzielnym rozdziale, natomiast podnosząc temat
narodowego charakteru, warto poświęcić nieco uwagi temu, jak ważna jest w
języku polskim płeć. Tak jak większość języków europejskich w języku polskim
występują 3 rodzaje gramatyczne, a dodatkowo czasowniki w czasie przeszłym,
zaimki oraz niektóre przymiotniki także posiadają końcówki wskazujące na
płeć naturalną, co oznacza, że przeważająca część wyrażeń oraz zjawisk posiada męskie
bądź żeńskie właściwości, i nic nie wskazuje na to, żeby ten podział płciowy
miał ulec zmianie. Gramatyczny podział na rodzaj męski, żeński i nijaki
funkcjonuje nie tylko w języku, ale też pod względem mentalnym. Różne grupy
feministyczne popierają językowe dookreślenie płci na wielu obszarach,
uważając, że ciągłe jej zaznaczanie jest istotne dla równości. Niezależnie
od formalnego zakazu dyskryminacji ze względu na płeć często uważa się, że
fakt, iż ktoś jest mężczyzną albo kobietą sam w sobie stanowi kwalifikację.
Większość kobiet (w szczególność tych w średnim wieku, ale także wiele
młodszych) spodziewa się, że mężczyźni potwierdzą ich kobiecość za pomocą
opiekuńczych gestów. Jeżeli mężczyzna zatem nie otworzy przed kobietą drzwi
bądź wejdzie przed nią do lokalu lub windy, jego zachowanie może zostać
uznane za obraźliwe lub chamskie. Kobiety spodziewają się komplementów –
także od obcych, ale oczywiście powinny one prezentować odpowiedni poziom
(czyli bez aluzji seksualnych). Udawanie, że kobieta wygląda na młodszą niż w
rzeczywistości należy do dobrych manier, a pytanie o wiek kobiety nie mieści
się w granicach dobrych obyczajów. Raz do roku – 8 marca – kiedy w Danii
ruch walki o prawa kobiet obchodzi coroczny Międzynarodowy Dzień Walki o
Równouprawnienie, polskie kobiety spodziewają się, że wszyscy mężczyźni
przyniosą im kwiaty jako wyraz uznania dla ich kobiecości (chociaż coraz
częściej młodsze kobiety
dziękują za takie uznanie).
Starsi Polacy w dalszym ciągu całują kobiety w dłoń z wyraźną radością; jest
to tradycja, która nieraz wywołuje konsternację, szczególnie u młodego
pokolenia. Całus w policzek kultywowany jest powszechnie, ale nie w stosunku
do nieznajomych. Ciepły ucisk ręki to dobry sposób na przywitanie się z
kobietą przy pierwszym spotkaniu, lecz zarówno wzrok, jak i język ciała
powinny uznać jej kobiecość. Mężczyźni oczywiście także podają rękę
mężczyznom, lecz w sposób znacznie bardziej neutralny. Uściski są często
stosowane wśród znajomych, zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Wśród starszego pokolenia Polaków przeważa tradycyjny wzór zachowania się
płci, zgodnie z którym żona zmniejsza aktywność zawodową na rzecz męża i
dzieci. Jest także wiele kobiet mających świetną, dobrze płatną pracę, ale
nadal uważają one prowadzenie domu za swą powinność. W miastach normy te
niejednokrotnie ulegają rozpadowi, coraz częściej zdarza się, że młodzi
mężczyźni wynoszą z domu, iż mają być równorzędnymi partnerami, a wiele młodych kobiet
zarabia tyle, że ani nie muszą, ani nie widzą powodu, by poświęcać własną
karierę.
Tradycyjnie wysoko ceni się w Polsce wódkę, lecz rozwój społeczny ostatnich
kilku lat spowodował, że w miastach wino i piwo zyskało większą popularność.
Niemniej jednak tradycja picia wódki nadal
istnieje, a kiedy się z nią ktoś spotyka, warto ją rozpoznać .
Jeszcze kilka lat temu Polacy mieli jeden jedyny cel picia alkoholu: chcieli
się upić. Wódkę w kieliszkach podawano hojną ręką, a opróżnienie kieliszka
za jednym zamachem uznawano za przejaw przyjaźni. Jako że przyjaźń jest
bardzo ważną rzeczą, w Polsce niełatwo można było odmówić takiej
gościnności. W dalszym ciągu na abstynenta patrzy się z pewnymi
zastrzeżeniami i w towarzystwie picie alkoholu stanowi normę, ale w
miejscach pracy piwo i wino jest surowo zabronione.
Innymi słowy, jeżeli chcesz się zaprzyjaźnić z Polakami, dobrze byłoby,
gdybyś potrafił się napić. Czy jest to piwo, wino bądź wódka, zależy od pory
dnia, miejsca, wieku towarzystwa oraz poziomu rozmowy. Wśród młodych zauważa
się również zachodnioeuropejską tradycję picia shotów, a zamożniejsi
mieszkańcy metropolii polubili także koktajle i szampana.
Na weselach picie wódki w ogromnych ilościach jest obowiązkowe, a w domach
na wsi często znajduje się ukryta butelka wódki, która czeka na
niespodziewanych gości.
Jak wspomniałem wcześniej, Polska zmierza ku kulturze picia wina i piwa.
Jest to rozwój, przez który przeszły także kraje skandynawskie, tylko że w
Polsce zwyczaje zmieniają się znacznie szybciej. Coraz częściej widać ludzi,
którzy piją jedno lub dwa piwa i nie odczuwają konieczności kontynuowania aż
do pojawienia się u nich stanu odurzenia. W ostatnich kilku latach w
niektórych domach zagościł także zwyczaj picia z żoną kieliszka wina do
kolacji.
Fragment katolickiego wyznania grzechów brzmi: „moja wina, moja wina, moja
bardzo wielka wina” – w taki sposób wierni przyznają się do winy wobec Boga.
W społeczeństwie działa to odwrotnie i standardowa wypowiedź brzmi: „to nie
moja wina”. Może tkwi w tym odrobina religii, może mamy do czynienia z
hierarchicznym dziedzictwem systemu nakazowo-rozdzielczego, ale niezależnie
od tego, gdzie i jak coś się dzieje, bardzo ważne jest zarówno wyznanie
winy, jak i jej zaprzeczenie.
Wina nie jest pojęciem zbyt konkretnym, czasami odnosi się do
odpowiedzialności, czasami do wykroczenia moralnego. Przyczyny wydarzenia
niepożądanego można szukać na najniższym szczeblu hierarchii. W zasadzie
reguły nie można naruszać pod żadnym pozorem, pomimo że nikt ich nie
przestrzega, nawet jeżeli ich przestrzeganie jest niemożliwe. Ważnym
elementem określenia winy może zatem być ustalenie, kto naruszył reguły.
Natomiast osoba wskazana jako winna może odwołać się do innych norm oraz
moralnych postępków i w taki sposób wykazać, że wina leży po stronie kogoś
innego.
Niewykluczone, że uchylanie się od odpowiedzialności i obarczanie nią innych
ma miejsce na całym świecie, lecz moim zdaniem ma to szczególne natężenie w
Polsce, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. Czasami, na przykład,
otrzymanie odszkodowania może być uwarunkowane znalezieniem osoby (a nie
organizacji), która może ponosić winę za daną szkodę.
Mimo tego, że w Polsce mieszka zaledwie 38 milionów ludzi, często powtarza
się, że na świecie żyje prawie 60 milionów Polaków. Liczą się tutaj więzy
krwi, a nie niesprecyzowane teorie na temat kultury kraju, w którym „Polak”
się wychował. Dlatego mamy mnóstwo Polaków w Rosji, na Syberii, w
Kazachstanie oraz oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Nie ma także
wątpliwości, że żyjąca w Danii Caroline Wozniacki jest prawdziwą Polką, po
prostu wychowała się w obcej kulturze. Potomków Polaków uważano za Polaków
niezależnie od tego, kiedy ich przodkowie wyemigrowali z kraju. Mają oni
zatem prawo do polskiego obywatelstwa i mogą głosować w wyborach
parlamentarnych i prezydenckich, nawet jeżeli nigdy nie postawili stopy na
polskiej ziemi.
Oczywiście można znaleźć inne socjologiczne definicje polskości, na przykład
język, religia i wspólna historia, lecz pojęcie krwi jest definicją
oficjalną i także przyjętą w społeczeństwie, podobnie jak bez zastrzeżeń
uznawane jest podwójne obywatelstwo.
W Polsce czci się jedzenie, istnieje niemalże kult żywności. Może jest to
związane z faktem, że w latach poprzedzających zmianę systemu zdobycie
żywności wymagało niemałego wysiłku. W miastach ludzie stali w kolejkach,
żeby kupić swój przydział wędlin. Większość ludzi otrzymywała świeżą żywność
od rodziny ze wsi, a głód i brak żywości podczas drugiej wojny światowej i
po niej nadal oddziałuje na psychikę starszego pokolenia. W dodatku należy
pamiętać, że Polska była i jest krajem względnie niskich dochodów i pomimo
ich stopniowego wzrostu nadal 25% zarobków wydaje się na żywność (jeszcze
kilka lat temu procent ten był znacznie wyższy). Dla porównania: Duńczycy
wydają na żywność około 10% swoich dochodów.
Tradycyjnie poprzez jedzenie okazuje się przyjaźń, miłość i inne pozytywne
uczucia. Należy także pokazać otoczeniu, że posiada się wystarczającą ilość
jedzenia. Potrawy mogą być smaczne, ale nie licząc dobrze zarabiającego
segmentu w dużych miastach, cena samej żywności nie stanowi wyznacznika
tego, jak powodzi się danej rodzinie. Ciasto jest uważane za ujmujący luksus
i dla gospodyń sprawą honoru jest przygotowywanie słodkich wypieków, którymi
częstuje się zachwycone sąsiadki i innych niewinnych gości, którzy podczas
kosztowania obowiązkowo powinni zachwycić się smakiem i uśmiechać.
Gościom zawsze proponuje się jedzenie (albo ciasto). Obowiązkowo należy
odmówić przynajmniej raz, tłumacząc na przykład, że jest się właśnie po
kolacji/obiedzie. Rytuał ten powinien zostać powtórzony kilka razy; dobrze
wychowany Polak nie zje, zanim się go o to nie poprosi przynajmniej dwa
razy. Potem gospodarz spodziewa się, że głośno okażesz swój zachwyt potrawą,
do tego w Polsce pozostawienie resztek nie należy do dobrych manier.
Elementem dobrego wychowania jest natomiast przywiezienie ze sobą żywności
podczas wizyty u rodziny albo bliskich znajomych. Bardzo często dostaje się
coś w zamian, szczególnie jeżeli odwiedzi się kogoś na wsi albo w mniejszym
miasteczku. Dzieci uczące się w miastach często wracają do domu na weekend,
a w drodze powrotnej mają zapakowane tyle żywności, że są w stanie radzić
sobie z
głodem panującym w miastach
przez
następny tydzień albo i dłużej.
Tradycyjnie wizyty w restauracji uważano do niedawna za przykry wydatek w
przypadku pobytu poza domem, a podróżujący często mieli ze sobą paczuszkę z
jedzeniem na drogę, co wciąż można bez problemów zaobserwować i poczuć,
podróżując autobusem bądź pociągiem drugiej klasy. Wyjątkiem jest Kraków i
inne części byłego austriackiego zaboru, gdzie istnieją bogatsze tradycje
kulinarne. W całej Polsce gałąź restauracyjna jednak się rozwija i coraz
bardziej popularne staje się spędzanie wieczoru w dobrej restauracji, gdzie
można skosztować bardziej wyszukanych potraw.
Jedzenie ma wartość symboliczną, ale trzeba być ostrożnym z proponowaniem
Polakom jedzenia pochodzącego w innych kultur – szczególnie do duńskich
słodyczy na bazie korzenia lukrecji podchodzi się w Polsce bardzo
sceptycznie. Można natomiast bezpiecznie okazywać przyjaźń i pamięć poprzez
prezent w postaci napoju alkoholowego – butelka wódki to standard, ale
równie dobrze będzie przyjęte sześć carlsbergów. I znowu – cena jest
drugorzędna, bowiem trudności z przewiezieniem sześciu piw samochodem
pokazują, że doceniasz przyjaciół i że jesteś dumny z narodowego
browarnictwa. Polacy doceniają znaczenie czegoś takiego.
„Czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy”, brzmi polska mantra
czasów komunistycznych. Władze komunistyczne niwelowały bezrobocie,
zatrudniając niewiarygodną liczbę ludzi do pełnienia najdziwniejszych
funkcji, które zostały bardzo konkretnie zdefiniowane umową o pracę. Nikt
nie uważał, że należy robić cokolwiek poza tym, co zostało określone w
umowie. Dyrektor zakładu miał konkretnie zdefiniowane cele produkcyjne, a
jeżeli fabryka obuwia otrzymała zadanie wyprodukowania x ton butów, można
było na przykład wyprodukować ekstremalnie ciężkie obuwie. Wszyscy byli
zadowoleni – może oprócz konsumentów. System nakazowo-rozdzielczy stworzył
ekstremalną hierarchię, kontrolującą formalności na każdym etapie. Sklepy
mięsne musiały codziennie ważyć cały zapas mięsa i wędlin, żeby zgadzały się
rachunki, a wszelką rachunkowość należało skrupulatnie sprawdzić, by
ustalić, czy dokumenty zawierają prawidłową liczbę pieczątek uprawnionych
kontrolerów. Awans zawodowy oraz podwyżki były przyznawane dzięki
znajomościom oraz na podstawie stażu pracy.
System stworzył siłę roboczą, która bardziej skupiła się na przestrzeganiu
reguł i formalności niż na wytwarzaniu czegokolwiek. Oczywiście zasady te
zmieniły się w 1989 r., lecz duża część siły roboczej po prostu nie zdołała
zmodyfikować mentalnego nastawienia. Z powodu niskich wynagrodzeń, także po
1989 r., nie było takiego samego nacisku na wydajność pracy jak w Europie
Zachodniej, dlatego wiele firm – także prywatnych – prezentowało luźny
stosunek do zatrudniania zbyt dużych załóg.
Po prawie 25 latach nieustannej adaptacji mentalność uległa zmianie; na
rynku pracy znajdują się obecnie pokolenia managerów oraz ambitni i
elastyczni młodzi ludzie, bez naleciałości systemu rozdzielczo-nakazowego w
sposobie myślenia. Walczą, żeby stworzyć sobie dobre życie i wiele z tych
osób pracuje niewyobrażalnie ciężko przez cały czas, co uważają za normalną
drogę do kariery.
Większość firm znacząco poprawiła swą efektywność, także administracja
publiczna stała się bardziej sprawna, chociaż pozostałości po starym
systemie wciąż są widoczne w zakurzonych urzędach miejskich i gminnych.
Niektórzy starsi ludzie nadal uważają, że mają instytucjonalne prawo do
pracy; nie wszyscy w tej grupie wiekowej zdołali zmienić się mentalnie wraz
ze zmianami w ciągu ostatnich dekad.
Zwierzęta są popularne w Polsce zarówno w miastach, jak i na wsiach. W
miastach najczęściej są to małe zwierzęta domowe, traktowane jak członkowie
rodziny. Ustawodawstwo jest jednak dość restrykcyjne. Polskie psy należy
prowadzić na smyczy albo zakładać im kagańce, a właściciele muszą posłusznie
sprzątać ich odchody do plastikowych torebek, które noszą ze sobą; jest to
kolejna ogromna zmiana w mentalności w porównaniu z sytuacją sprzed 15-20
lat, kiedy na ulicach wszędzie leżały psie kupy, a ludzie uważali za rzecz
naturalną, że ciągle trzeba patrzeć na chodnik, żeby przypadkiem nie wdepnąć
w psie odchody.
Na wsi stosunek do zwierząt jest często bardziej praktyczny. Koty mają łapać
myszy, a zadaniem psów jest szczekać jak najgłośniej, kiedy ktoś przechodzi
przez podwórko. W dalszym ciągu, choć coraz rzadziej, można też spotkać psy
łańcuchowe.